Siedzę sobie w pracy, wnerwiona na swoją klasę, i dzwoni telefon. Kurier: dzwonię do pani domofonem, i nikogo nie ma w domu.
Ja: no nie ma.
K: to jak pani nie ma w domu, to proszę sobie paczkę do paczkomatu zamawiać.
Ja: słucham?
K: proszę sobie zamawiać paczkę do paczkomatu jak pani nie ma w domu.
Ja: pan sobie chyba żartuje.
K: nie. Myśli pani że ja nie mam co robić tylko stać przy domofonie którego nikt nie odbiera?
Ja: to chyba jest pana praca żeby rozwozić paczki?
K: tak, i dbam o skuteczność a pani nie ma w domu.
Tak mnie zapienił, że przez kolejne pół godziny bluzgałam na czym świat stoi. Ale nic to. Nie minęło 5 minut a ten sam kurier dzwoni do mojej koleżanki z pracy, która siedziała ze mną w sali. I ta sama gadka: 'dzwonie do pani a pani nie ma w domu. Proszę sobie paczki do paczkomatu zamawiać.' Bluzgałyśmy obydwie.
Dnia kolejnego udałam się na umówioną wizytę do dentysty. Grzecznie 5 minut wcześniej. Siedzę w poczekalni i grzebie w telefonie. Mija 10 minut - nic. 15 - przeczytałam już połowę internetu - dalej nic. 20 - 'pani czeka na wizytę do doktora?' (nie kurwa, tak se weszłam posiedzieć). - owszem, czekam już 20 minut . - 'niestety mamy opóźnienie'. - naprawdę? Co też pani nie powie? Długo jeszcze będę czekać?
Po półgodzinnym oczekiwaniu wreszcie wlazłam do gabinetu. Wkurwiona nieziemsko (bo wciąż pamiętałam o kurierze 😜). Odpowiadałam uprzejmie tak/nie żeby przypadkiem nie dać upustu swojemu wkurwieniu, bo przecież nie chłopa wina,że coś tam u poprzedniego pacjenta było nie tak. I chyba się dentysta-sadysta zorientował, że mi się ciśnienie podniosło,bo po skończonym borowaniu rzecze tak: 'zrobilismy zęba a ponieważ na zębie obok było niewielkie przebarwienie, to pozwoliłem sobie, bez konsultacji z panią, także je zrobić. Zdaje sobie sprawę z tego, że czasu straconego w poczekalni nic pani nie wróci ale drugiego zęba ma pani od nas w gratisie.'
I tak oto karma do mnie wróciła, nagradzając moje wkurwy darmowym leczeniem zęba, które to kosztowałoby mnie 300zl lekką ręką. Można zatem rzec, że wyszłam na zero.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz